Cena wstęputo 10 dolarów od 1-4 roku życia. Dzieci do 1 roku życia ‚wchodzą’ za darmo. Rodzice też za darmo. Nie wiem ile takich miejsc jest w Polsce i czy są popularne, ale jak dla mnie jest to wielkie zbawienie rodzica! Matteo uwielnia skakać na zamku dmuchanym, zjeżdżać na ślizgawkach, z resztą chyba jak większość Średnia długość życia w Australii: 82,8 roku. W ojczyźnie najgroźniejszych na świecie węży i pająków dożywa się późnej starości. Sprzyja temu wysoki ogólny poziom życia, wysoka jakość opieki zdrowotnej oraz przywiązanie do sportu krzewione w Australijczykach od najmłodszych lat. Witchetty grub. Witchetty grub – ogólna nazwa używana w Australii na duże, białe larwy ciem, zazwyczaj na należącą do trociniarkowatych Endoxyla leucomochla które żyją w korzeniach krzaka znanego jako "Witchetty bush" ( Acacia kempeana) [1]. Ogólnie, choć niejednoznacznie i niedokładnie, termin ten używany jest do określenia Dzisiaj dowiecie się jak żyją dzieci w innych krajach. Jak myślicie czy na wszystkich kontynentach mieszkają dzieci? Oczywiście! Wszystkie kontynenty są zamieszkiwane przez dzieci. Jednak na Antarktydzie jest ich bardzo mało ze względu na trudne warunki, które panują na tym kontynencie. Zobaczcie, jak mieszkają i żyją na co dzień Adrianna i Michał. Adrianna i Michał poznali się w programie "Rolnik szuka żony 9" Michał ma 23 lata i jest rolnikiem z województwa podlaskiego. Jak żyją przeciętni Australijczycy? Jak wygląda edukacja w Australii? iIle trwa rok szkolyny w Australii? Kiedy zaczynają pracę? Ile kosztuje dom w Australii zuoRe. Australijski sen: dom na przedmieściach, minimum 3 sypialnie i ogród z miejscem do urządzenia barbecue. Tradycyjny australijski sen spełniony być powinien na działce wielkości ćwierć akra (ok. 1000 m2). Czy ten sen ma dzisiaj odbicie w rzeczywistości? Moim zdaniem więcej niż mogłoby się wydawać. Australijczycy mieszkają bowiem w domach. Ktoś mógłby zapytać: Skąd w takim razie te zdjęcia australijskich miast z wysokimi wieżowcami? Tak wygląda tylko ścisłe centrum miasta. W każdym australijskim mieście, nawet w Sydney czy Melbourne już kilka kilometrów za centrum zaczynają się osiedla domków jednorodzinnych i ciągną kilometrami. Tym sposobem miasta rozrastają się do ogromnych (powierzchniowo) rozmiarów i odległość od jednej „rogatki” do drugiej może nawet przekraczać 100 km. Przedmieścia Przedmieście (ang. suburb) jest podstawową jednostką podziału terytorialnego kraju (choć nie ma nic wspólnego z lokalnym samorządem). W adresach zamieszkania nie wpisuje się bowiem ani nazwy miasta, ani nazwy jednostki samorządowej ale właśnie przedmieście/dzielnicę. Jeżeli w Melbourne ktoś zadaje ci pytanie: gdzie mieszkasz? to chodzi mu o przedmieście właśnie. [note]Sama nazwa ulicy nie jest żadnym wyznacznikiem adresu w Australii. Ulice o tej samej nazwie mogą znajdować się w wielu różnych dzielnicach tego samego miasta. Dodatkowo trzeba pamiętać również, że ważny jest rodzaj ulicy (street, road, avenue, court, lane i jeszcze parę innych), jako że w jednej dzielnicy możemy spotkać różne ulice o tej samej nazwie własnej ale innym przyrostku (np. Flinders Street oraz Flinders Lane)[/note] Działki budowlane położone blisko centrów miast już dość dawno zatraciły ideał „australijskiego snu”. Już dzielnice wytyczane kilkadziesiąt lat temu mają pełnowymiarowe działki wielkości ledwie 600-700 m2. Poniżej kilka zdjęć typowych australijskich technologii budowy domów: Technologie budowy Podwójna cegła Tradycyjna technologia przywieziona przez europejskich kolonistów, świetnie nam znana z Polski. Większość starych domów w wewnętrznych dzielnicach miast zbudowana jest z podwójnej cegły. Ceny tych nieruchomości są obecnie częściej 7 niż 6-cyfrowe. W Australii Zachodniej jest to do dzisiaj dominujący typ zabudowy, w innych stanach technologia ta jest obecnie marginalna. Brick veneer Technologia oparta na drewnianym szkielecie domu, obudowanym pojedynczym murem z cegły. Konstrukcja dachu nie opiera się na murze, ale na szkielecie. W przypadku wysokich piętrowych domów stosuje się czasami dodatkowe wzmocnienia szkieletu metalowymi słupkami. Technologia za została wymyślona i rozwinięta w stanie Wiktoria w Australii i stąd rozprzestrzeniła się na resztę kraju i poza Australię. Zaletą domu „brick veneer” jest oczywiście niższy koszt budowy. Największa wada to niestety kiepska izolacja termiczna, mniejsza trwałość oraz większa podatność na działanie szkodników, szczególnie termitów. Większość obecnie budowanych domów to właśnie „brick veneer”. Weatherboard Dom o konstrukcji drewnianej, w którym zamiast zewnętrznego muru zastosowane drewniane panele. Drewniane domy zyskały większą popularność na północy kraju, szczególnie w stanie Queensland. Istnieje również szereg technologii pochodnych od „weatherboard”, gdzie zewnętrzna warstwa drewniana zastępowana jest różnego rodzaju panelami lub styropianem pokrytym tynkiem. dom „weatherboard”, Oakleigh, Wiktoria Betonowiec W latach 50-tych XX w. powstało szereg dzielnic zabudowanych domkami z gotowych betonowych elementów, produkowanych w fabrykach domów. Był to sposób na tanią budowę domów przeznaczonych głównie pod mieszkania komunalne (ang. comission houses). Paradoksalnie te tanie betonowe domki okazały się być konstrukcjami trwalszymi niż inne, jednak z powodu faktu, że domy te są stosunkowo małe (poniżej 100m2 powierzchni) oraz kojarzą się z budownictwem komunalnym są stopniowo wyburzane i zastępowane głównie tradycyjnymi domkami „brick veneer”. dom z płyt betonowych, Ashwood, Wiktoria Dom z widokiem na morze Szczególną estymą cieszą się w Australii nieruchomości położone nad morzem (ang. waterfront). Jest to rodzaj całkowitego spełnienia australijskiego marzenia: posiadać dom, którego salon kończy się tarasem z widokiem na morze. Takich domów w Australii, która ma rozwiniętą i niesłychanie długą linię brzegową są oczywiście setki tysięcy, ale we wszystkich miastach te właśnie nieruchomości zaliczane są do najdroższych. dom z widokiem na zatokę Port Phillip, Brighton, Wiktoria Units Rozrost miast powoduje naturalne tendencje do wzrostu cen działek położonych względnie blisko centrów miast. Naturalne staje się również, że dotychczasowe działki dzielone są na mniejsze i oto zamiast dużego domu z jeszcze większym ogrodem pojawiają się domki typu „townhouse”, z dużo mniejszym kawałkiem ogródka. Na rynku tego typu nieruchomości funkcjonują już nie jako dom („house”), ale jako mieszkanie („unit”). Terrace houses Domki typu „terrace house” (zabudowa zapożyczona z Anglii) są najbardziej charakterystyczne dla wewnętrznych dzielnic Melbourne oraz Sydney i powstały głównie w 2-giej połowie XIX wieku na fali szybkiej rozbudowy miast w czasie gorączki złota. W innych australijskich miastach jest ich mniej, a w Brisbane nie występują wcale, gdyż władze stanu Queensland obawiając się tworzenia slumsów na terenie miasta ograniczyły minimalną szerokość parceli do 10m. parterowe „terrace houses”, Prahran, Wiktoria Najbliższym polskim odpowiednikiem „terrace house” byłby chyba „szeregowiec”. Terrace houses, pierwotnie budowane jaka tanie domki dla klasy robotniczej, dzisiaj osiągają – z racji swojego położenia w pobliżu centrum – wysokie ceny. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu masowo burzone ustępowały miejsca blokom mieszkalnym, dzisiaj są najczęściej objęte ochroną jako zabytki. terrace houses, South Melbourne, Wiktoria Queenslander Typowy dla stanu Queensland duży drewniany dom zbudowany na palach. Taka konstrukcja ma zapewnić lepszą wentylację oraz zabezpieczenie przed zalaniem domu w razie powodzi. Apartments Coś co po polsku nazywamy po prostu „bloki mieszkalne” w Australii nazywane jest szumnie „apartment blocks”, ale w gruncie rzeczy oznacza to samo. Nie jest ich w Australii specjalnie wiele. Wysokie wieżowce z apartamentami w zasadzie ograniczają się do centrów miast i dzielnic bezpośrednio do nich przylegających (np. najwyższe budynki Australii: Eureka Tower w Melbourne oraz Q1 w Gold Coast są apartamentowcami), natomiast więcej jest bloków 1-3 piętrowych, głównie w dzielnicach „wewnętrznych” (do ok. 20 km od centrum w Melbourne, w Sydney nieco dalej). blok w stylu „art deco”, Middle Park, Wiktoria Temu typowi zabudowy, jakkolwiek absolutnie sprzecznemu z „australijskim stylem życia” wróżona jest świetlana przyszłość i już dzisiaj bardzo wiele osób, szczególnie par typu DINK (double income no kids – dwie pensje i bez dzieci) wybiera takie właśnie mieszkania, gdyż zwykle zlokalizowane są „blisko miejsca akcji” (czytaj: nie trzeba jechać pół godziny samochodem do najbliższego pubu). bloki w Middle Park, Wiktoria apartamentowce na St Kilda Road, Melbourne, Wiktoria apartamentowiec Eureka Tower (297m), Southbank, Wiktoria Commision blocks Pod tą nazwą kryją się bloki mieszkalne jakby żywcem wyjęte z najgłębszego komunizmu i przeniesione na antypody. Są niestety bardzo widoczne w panoramie miasta i z jakichś dziwnych powodów budowane we względnie drogich dzielnicach (nieodległych od centrum). Są to mieszkania socjalne dla najuboższych, w dużej części tych, którym pracować się nie chce, albo zwyczajnie nie opłaca. blok mieszkań komunalnych, South Melbourne, Wiktoria Zapraszam do obejrzenia kilku fotoreportaży z australijskich przedmieść: w Melbourne w Sydney SCENARIUSZ ZAJĘĆ PT.„POZNAJEMY AUSTRALIĘ” - podsumowanie tygodnia wiedzy o AustraliiProwadzący: Rita JaworskaCel ogólny:• Poznawanie kultury, zwyczajów, zwierząt, cech roślinności obszaru Australii i OceaniiCele szczegółowe:• Integracja dzieci z różnych grup wiekowych• Poznanie wyglądu mieszkańców Australii (Aborygenów), cech krajobrazu, zwierząt i ukształtowania terenu• Rozwijanie zdolności plastycznych, doskonalenie umiejętności pracy zespołowej• Dzielenie się zadaniami i wspólne ich realizowanie• Rozwijanie sprawności ruchowej, umiejętne naśladowanie ruchów demonstrowanych przez nauczyciela• Przestrzeganie zasad kulturalnego zachowania podczas realizacji zadań, stosowanie zwrotów grzecznościowych• Zgodne współzawodnictwo podczas międzygrupowych konkursów, przestrzeganie zasad i godzenie się z przegraną bez przerywania zabawyMetody:- podające - problemowe - aktywizujące- praktyczneFormy:- czynna- słowna- oglądowaPomoce: arkusze szarego papieru, obrazy pocięte na części, kleje, teksty zagadek, balony, sylwety mieszkańców kontynentów, mapa świata, PRZEBIEG1. Powitanie wierszykiem (pedagogika zabawy) „Witam rączki, (obie rączki podniesione machają)witam lewą, (macha tylko lewa rączka)potem prawą, (macha tylko prawa)obie biją brawo, brawo”. (klaskanie)Wprowadzenie do zajęć, zapoznanie z tematem. (Czy wiecie, że istnieją takie miejsca na ziemi, gdzie mamy noszą swoje dzieci w torbach? Gdzie żyją kaczki pokryte futrem i prawdziwe smoki, a w koronach drzew baraszkują żywe misie przytulanki? To właśnie można spotkać w Australii.)2. „Balonowe zagadki” – rozwiązywanie zagadek słownych (gr. III i IV) i obrazkowych (gr. I i II). Nauczycielka wybiera z grupy kilka chętnych osób, których zadaniem będzie przekłucie balona, w którym znajduje się zagadka- tekst albo obrazek. Zadaniem dziecka jest odgadnięcie o czym/kim mowa. Dzieci młodsze odgadują co jest na obrazkach, natomiast starsze rozwiązują zagadki „Skaczmy do góry jak kangury” – zabawa ruchowa naśladowcza. Nauczycielka wprowadza dzieci do zabawy – najpierw prezentuje jak poruszają się kangury- dzieci naśladują ruchy, potem chętne dzieci łączą się w pary – mama kangurzyca i kangurzątko – i wykonują skoki zgodnie z instrukcją słowną4. „Gdzie kto mieszka?” – przyporządkowywanie obrazka przedstawiającego Aborygena, Chińczyka, Eskimosa, Murzyna, Europejczyka do miejsca na mapie świata, na którym mieszka np. Eskimos - „Prawda – fałsz” – zabawa z elementami metody Dennisona. Dzieci po wysłuchaniu zdań określają czy treść w nich zawarta jest prawdziwa czy fałszywa (prawda- ręka do góry)np. Czy kangury mieszkają na Antarktydzie? Czy pingwiny żyją w Afryce?6. „Co jest ukryte na obrazku?” – składanie pociętego na części obrazka z dużego formatu, naklejanie go na arkusz szarego papieru, ekspozycja powstałych prac na holu przedszkola (w zależności od grupy obrazki pocięte są na różną ilość części- im starsza grupa tym części więcej i trudniejszy obrazek do ułożenia)7. Podziękowanie dzieciom za wspólną zabawę, swobodne rozmowy z dziećmi na temat zajęć. Obdarowanie dzieci medalami "Przyjaciela misia Koala" Kultury Aborygenów nie da się porównać z żadną inną na Ziemi. Dzisiaj fakt ten przyciąga tłumy ciekawskich, ale niespełna 250 lat temu stał się przekleństwem, które na dobre zaważyło na losie rdzennych mieszkańców Australii. Gdyby zebrać wszystkie pierwotne ludy i pokazać im zdobycze cywilizacji, to wszyscy oprócz Aborygenów rzuciliby się na prezentowane dobra. Ci ostatni odwróciliby się na pięcie i wrócili do buszu. Przykład ten w dobry sposób pokazuje najważniejszą różnicę pomiędzy Aborygenami a resztą świata – niechęć do wszelkich dóbr materialnych. Pierwsze spotkanie z Aborygenami Historia Aborygenów to w dużej mierze historia przypadku. Europejscy odkrywcy, którzy na przełomie XV i XVI wieku dotarli do zachodnich i północnych wybrzeży Terra Australis Incognita – nieznanego lądu południowego, zamiast bogatego w przyprawy i złoto kraju, zastali „niezwykle czarnych, barbarzyńskich, dzikich”. Sekret Aborygenów odkrył James Cook. Był kwiecień 1770 roku. Cook wylądował w zatoce Sydney i zobaczył urodzajne ziemie, na których „było dość paszy we wszystkich porach roku dla większej ilości bydła, niż można by tu przywieźć”. Jednak najbardziej zaskakują zapiski i przemyślenia odkrywcy dotyczące Aborygenów: Może i wyglądają na najnędzniejszy naród świata, w rzeczywistości są daleko bardziej szczęśliwi niż my. Nie dbają o domostwa bogato wyposażone. Nie potrzebują też ubrań, gdyż wielu z nich, gdy je od nas dostało, porzuciło je niedbale. Nie przywiązywali wartości do niczego, co im ofiarowaliśmy. Ani nie zamieniliby nic swojego na żaden z oferowanych przedmiotów. Moim zdaniem oznacza to, że w swojej opinii posiadają wszystko co konieczne do życia. Aborygeni / fot. CC BY, Wellcome Images / W 1787 roku w zatoce Sydney wylądowała pierwsza karna kolonia. Skazańcy z Anglii mieli rozpocząć w Australii nowe życie. Liczyli, że uda się im to zrobić rękami rdzennych mieszkańców. Napotkali jednak na przeszkody nie do pokonania – nieprzychylnych i brutalnych autochtonów, ziemię, na której łamały się najmocniejsze motyki i twarde drzewa, których nie byli w stanie ściąć siekierami. Aborygeni bardzo szybko zorientowali się, że biali najeźdźcy chcą odebrać im to co najcenniejsze – ziemię. Z tą różnicą, że dla białych była to ziemia pod uprawę, dla Aborygenów ziemia przodków, z którą byli nierozerwalnie związani. Wierzenia i zwyczaje Aborygenów Wiara Aborygenów jest totalnie abstrakcyjna i składa się z kilku elementów, z których tzw. Czas Snu i totemiczność odgrywają największą rolę. Czas Snu jest niezależny od czasu linearnego, codziennego. Istniał, zanim pojawili się ludzie i wówczas, kiedy wprost z ziemi wyłoniły się mityczne istoty totemicznych przodków. To właśnie owe istoty własnymi ciałami stworzyły świat duchowy i materialny – skały, drzewa, góry, kangury i strusie – krajobraz, rośliny i zwierzęta. Nie byli ludźmi, ale zachowywali się i żyli jak ludzie. Pozostawili też zwyczaje oraz rytuały, które od 60 tys. lat przekazywane są ustnie, Aborygeni bowiem nigdy nie stworzyli pisma. Każdy objaw rękodzielnictwa związany był wyłącznie z wierzeniami i oddawaniem kultu przodkom. Na co dzień uprawiali rośliny, zbierali i polowali. Nie zakładali osad, wciąż wędrowali od jednego miejsca kultu do drugiego. Dla Aborygenów większe znaczenie miało dobro grupy niż jednostki. Zderzenie takiego światopoglądu z protestanckimi ideami czynienia ziemi poddanej, samodoskonalenia, gromadzenia dóbr i nieustannego rozwoju cywilizacji gwarantowało konflikt. W miarę jak karne kolonie przekształcały się w dobrze prosperujące miasta, osadnicy coraz mocniej próbowali przeciągnąć Aborygenów na „właściwą” stronę. Protestanccy księża wzięli na siebie obowiązek tłumaczenia autochtonom zasad obowiązujących w Europie, trafili jednak na całkowity brak zrozumienia. Kiedy jeden z osadników skradł narzędzia aborygeńskiej kobiecie, urządzono pokazową chłostę, tak aby autochtoni zrozumieli, że prawo jest równe dla wszystkich. W miarę jak na plecy złodzieja spadały kolejne baty, grupa Aborygenów zaczęła płakać, aż w końcu jeden z nich zerwał się i wytrącił bicz oprawcy. Osadnikom opadły ręce. "Skradzione pokolenie" Brisbane. Protest przeciwko łamaniu praw Aborygenów / fot. Aborygeni z własną flagą / fot. Istock Z końcem XIX wieku rozpoczął się trwający ponad 100 lat okres, który na falach popularnych ówcześnie teorii eugenicznych doprowadził do siłowego odebrania aborygeńskim rodzinom dzieci i próby ich „ucywilizowania”. I chociaż chodziło przede wszystkim o tanią siłę roboczą i ostateczne usunięcie problemów z autochtonami, akcja ta opierała się na haśle „nieprzystosowania Aborygenów do samodzielnego życia”, o czym miał świadczyć brak jakiejkolwiek cywilizacji wykształconej na kontynencie australijskim. W ciągu 100 lat aborygeńskim rodzinom odebrano w ten sposób ok. 300 tys. dzieci. Przez lata sprawa „skradzionego pokolenia” – jak nazwano okres przesiedleń – była tajemnicą. Dzięki staraniom aborygeńskich artystów z końcem lat 80. ubiegłego wieku zaczęto mówić o problemie publicznie. W 1997 r. specjalna komisja narodowa opublikowała raport zatytułowany „Bringing Them Home”, który opisał całe zło wyrządzone Aborygenom. Premier John Howard w imieniu rządu i narodu przeprosił za najbardziej wstydliwy okres w historii Australii. W ramach ogłoszonego w 1993 r. Native Title Act zaczęto zwracać Aborygenom grunty. Pod zarząd społeczności Aborygenów przekazano już wiele parków narodowych, w tym Uluru Kata-Tjuta, na którego terenie znajduje się święta góra Uluru. fot. Problemy współczesnych Aborygenów Największy problem to narkomania i alkoholizm. W communieties Aborygeni pozostawieni sami sobie popadli w marazm, żyjąc od zasiłku do zasiłku, jego większość przeznaczają na używki. Mimo że część communities przekształca się w atrakcje turystyczne, gdzie można poznać sztukę, zwyczaje i obrzędy plemion, nietrudno zauważyć przeświadczenie o niższej wartości rdzennych mieszkańców. I chociaż po olimpiadzie w 2000 r. sklepikarze w Sydney chętnie w sklepach z pamiątkami zatrudniają Aborygenów, ich intencje nie zawsze są szczere. Te pamiątki najczęściej produkowane są w Indonezji, a sklepikarze kreują wizerunek kochających rdzennych mieszkańców. Nawet dziś, kiedy przed Aborygenami otwarto różne możliwości, w ich świadomości niewiele się zmieniło. Większość wciąż woli siedzieć przed domem niż pod dachem, włóczyć się po buszu, niż zarabiać pieniądze. Są zaprzeczeniem tego, do czego od tysięcy lat dąży reszta świata. A może to właśnie oni znaleźli sposób, aby w świecie, w którym rządzi materia, nie oszaleć? Choć w Polsce żyło im się całkiem nieźle, postawili wszystko na jedną kartę. Gosia i Marcin Charęzińscy z dziećmi wyemigrowali do Australii nie dla zarobku. To miała być przygoda, ale życie tam coraz bardziej ich wciąga. - Tu wszystko jest inne od tego, co w Polsce, ale jedna z największych różnic dotyczy edukacji. Wysłanie dziecka do żłobka lub przedszkola porównywalne jest nawet z kosztami wynajmu mieszkania – podkreślają zgodnie. spis treści 1. Szybka decyzja 2. Ciąża i poród w Australii 3. Wychowanie dziecka 4. Edukacja w Australii 5. Życie na prowincji rozwiń 1. Szybka decyzja To była dla nich duża i nagła zmiana. Gosia i Marcin Charęzińscy mieszkali w Krakowie, on miał całkiem niezłą pracę, ona wychowywała dzieci i robiła doktorat z psychologii. A potem przyszła atrakcyjna propozycja pracy dla Marcina w Australii. "Ahoj, przygodo!" - pomyśleli oboje i niemalże z dnia na dzień zostawili swoje dotychczasowe życie i wyjechali. Od tego momentu minęło 2,5 roku. W tym czasie Marcin zmienił pracę, Gosia urodziła trzecie dziecko, a cała ich rodzina kilkukrotnie zmieniała miejsce zamieszkania, by osiąść w niewielkiej miejscowości na wschodnim wybrzeżu Australii, w Grafton. - Życie tutaj jest zupełnie inne - przyznaje Gosia. - To, co pierwsze mnie tutaj uderzyło, to nie standard materialny, ale czyste powietrze. Jest ogromna różnica między tym tu a w Polsce. Oczywiście na plus wychodzi Australia - dodaje. 2. Ciąża i poród w Australii Do Australii wyjeżdżali w czwórkę. W trzecią ciążę Gosia zaszła już mieszkając w Sydney. - Prowadzenie ciąży w Australii różni się nieco od tego w Polsce. Przede wszystkim kobiety, których ciąża przebiega prawidłowo, nie są poddawane tak częstym badaniom. Krew miałam pobieraną 2 razy w ciągu 9 miesięcy, badanie ginekologiczne robiono mi dopiero przy przyjęciu na porodówkę, nie miałam robionego KTG, ginekologa nie widziałam ani razu – relacjonuje młoda mama. Podkreśla, że w Australii odchodzi się od medykalizacji ciąży i porodu, a warunki samego porodu określa status mieszkańca. - My nie mamy obywatelstwa, nie jesteśmy także rezydentami. Mamy wykupione ubezpieczenie zdrowotne i koszty porodu zostały mi zwrócone przez ubezpieczyciela – wyjaśnia. Poród? Odbył się szybko i sprawnie. Gosia została wypisana ze szpitala już kilkanaście godzin po rozwiązaniu. Do dziś pamięta, jak bardzo czuła się tam zaopiekowana. – Posiłek zaraz po porodzie będę wspominać do końca życia – śmieje się. I podkreśla, że jej doświadczenia z Polski są zupełnie inne. – Ciągle mam w głowie ten pośpiech i kolejki – dodaje. 3. Wychowanie dziecka Gosia i Marcin zaczynali swoje australijskie życie w Sydney. Kilkukrotnie zmieniali mieszkanie, Marcin zmieniał pracę. Gosia przez cały ten czas zajmowała się wychowywaniem – najpierw dwójki, a teraz trójki dzieci. Przez 2 lata Gosia z mężem i dziećmi mieszkała w Sydney (Archiwum Prywatne) Jak wygląda wychowywanie w Australii? Różnic jest mnóstwo i wynikają one z wielu kwestii. Główną jest pogoda. W Australii nie ma mroźnych zim, przez 12 miesięcy w roku jest podobna pogoda, a to rodzicom ułatwia wiele spraw. Rodzice nie mają potrzeby kupowania mnóstwa ubrań. - Moje dzieciaki mają kilka bluzek i spodenek. Najmłodszy preferuje bieganie tylko w pieluszce. Na jesień i zimę mamy cieplejsze bluzy. I to tyle - podkreśla Gosia. I dodaje, że dzieci w Australii spędzają na zewnątrz dużo więcej czasu niż ich rówieśnicy w Polsce. - Tutaj akurat system jest podobny do polskiego. Istnieje instytucja lekarza pierwszego kontaktu, który konsultuje lekkie przypadki i jest bezpłatny. Jeśli chciałabym pójść do pediatry, muszę poprosić o specjalne skierowanie. Z tym, że specjaliści są tutaj płatni - wyjaśnia Gosia. Jak się jednak okazuje, zazwyczaj dzieci nie mają zbyt wielu okazji do wizyt u lekarza. Pomijając sytuacje losowe, są po prostu zdrowsze. 4. Edukacja w Australii Płatny dostęp do specjalistów medycznych to niejedyne ograniczenie finansowe dla Polaków w Australii. Kolejnym jest edukacja dzieci. – Żłobki i przedszkola są tutaj płatne. Dzienny koszt pobytu dziecka w takiej placówce to ok. 100-200 dolarów - mówi Gosia. W Australii przyszedł na świat Stefan, najmłodszy syn Gosi i Marcina (Archiwum prywatne) Żłobki oferują opiekę nad dzieckiem poniżej 3 lat w godzinach 7-17 (wraz z wyżywieniem). Starszaki powyżej 3 lat mogą chodzić do placówek przedszkolnych. One również są płatne, tylko za jeden dzień uczestnictwa dziecka rodzic musi zapłacić ok. 100 dolarów. – Generalnie jedną z najdroższych rzeczy w Australii, zaraz po wynajmie mieszkania, jest właśnie koszt żłobków i przedszkoli. Być może dlatego część kobiet decyduje się na wysłanie dziecka np. na 1 lub 2 dni, a sama w tym czasie idzie do pracy. Taki model jest tutaj bardzo popularny – wyjaśnia Gosia. Dość duża część rodziców decyduje się na edukację domową dla swoich dzieci, szczególnie tych młodszych, właśnie po to, żeby nie płacić za placówki. Tak też zrobili Gosia i Marcin. Ich najstarszy syn Staś poszedł do przedszkola w wieku 5 lat, wcześniej uczył się w domu. Tak, jak teraz jego 3,5-letnia siostra Zosia. – Dla mnie to fajne rozwiązanie, bo ja nie czuję presji na to, żeby wysyłać dzieciaki szybko do przedszkola na cały tydzień – podkreśla Gosia. – Tutaj z kolei rodzice mają taką presję na szkoły. Obowiązuje rejonizacja, jeśli chodzi o szkoły podstawowe, więc rodziny często zmieniają miejsce zamieszkania tylko po to, by ich dziecko chodziło do dobrej podstawówki. - dodaje. 5. Życie na prowincji Po niespełna 2 latach życia w stolicy stanu Nowa Południowa Walia małżeństwo zdecydowało o przeprowadzce. Spakowali swoje rzeczy i wyruszyli na północ stanu. Teraz mieszkają w niewielkim miasteczku Grafton, położonym pomiędzy Sydney a Brisbane. Choć miejsce jest spokojniejsze, nie ma w nim dostępu do wielu kwestii. Na wizytę u lekarza pierwszego kontaktu trzeba czekać ok. tygodnia. - Ale nie jest to jakiś palący problem. Dla mnie najgorsze są koszty życia. Naprawdę, pochłaniają one znaczącą część pensji. Drogie są warzywa, owoce i dobry chleb. Tania jest żywność przetworzona, ale my nie chcemy jej jeść, więc szukamy promocji. Mamy też wspaniałych sąsiadów i przyjaciół, dzięki którym żyje nam się tu przyjemnie – podkreśla Gosia. - Urzekło mnie tu przede wszystkim czyste powietrze - mówi Gosia. (Archiwum prywatne) I to właśnie z przyjaciółmi spędzą święta Bożego Narodzenia. – Koleżanki przywiozą pierogi i barszcz, może będzie bigos. Nie wiem, czy uda nam się to zjeść, bo panują niemiłosierne upały, a w taką pogodę mamy ochotę jedynie na kąpiel w morzu. I tak to się pewnie skończy, zjemy coś i pójdziemy na plażę. Jak większość Australijczyków – podsumowuje. Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez Zobacz także: polecamy dlaczego tak wiele niebezpiecznych zwierząt żyje w Australii? – Lucy, lat siedem, Kent, Wielka Brytania na świecie jest wiele niebezpiecznych zwierząt. Niektóre są niebezpieczne, ponieważ rozprzestrzeniają choroby, jak komary, które mogą przenosić malarię. Inne są niebezpieczne, ponieważ mają zabójczy jad, jak niektóre rodzaje węży. Co ciekawe, Australia ma tylko 66 jadowitych gatunków, podczas gdy Meksyk ma 80, A Brazylia 79. Jednak Australia ma te z najbardziej śmiercionośnym jadem., Meduza pudełkowa, ślimak marmurkowy, ośmiornica o niebieskich obrączkach i stonefish znajdują się w pierwszej dziesiątce najbardziej jadowitych zwierząt świata, a wszystkie żyją w Australii. ośmiornica o niebieskich pierścieniach jest jednym z najbardziej jadowitych morskich stworzeń na świecie. YUSRAN ABDUL RAHMAN / jeszcze bardziej imponująca, Australia jest domem dla 20 z 25 najbardziej jadowitych węży na świecie, w tym wszystkich z 11 najlepszych. Najbardziej jadowity wąż świata, Tajpan śródlądowy nie występuje nigdzie indziej na Ziemi., Jest również nazywany dzikim wężem i niesie wystarczająco dużo jadu w jednym ukąszeniu, aby zabić około 250 000 myszy. ale dlaczego w Australii jest tyle zwierząt, które są bardzo jadowite? Aby odpowiedzieć na to pytanie, spójrzmy, jak Australia skończyła z tak wieloma rodzajami niebezpiecznych węży. Wstecz w czasie najpierw musimy cofnąć się o 180 milionów lat. W tym czasie w historii Afryka, Ameryka Południowa, Indie, Australia i Antarktyda zostały połączone razem., Ta masa lądowa stopniowo się rozpadała, najpierw Afryka i Ameryka Południowa, następnie 40 milionów lat później Indie i Madagaskar. Australia i Antarktyda rozpadły się ostatecznie około 100 milionów lat temu. dziś jadowite węże znajdują się we wszystkich tych miejscach – poza Antarktydą, gdzie jest dla nich za zimno. Na pierwotnej połączonej masie lądowej uważa się, że istniała populacja przodków węży, która była jadowita. Zostały one rozdzielone, gdy masy lądowe się rozpadły., Curious Kids to seria konwersacji, która daje dzieciom szansę uzyskania odpowiedzi na pytania dotyczące świata przez ekspertów. Jeśli masz pytanie, na które chciałbyś odpowiedzieć ekspert, wyślij je do [email protected] nie będziemy w stanie odpowiedzieć na każde pytanie, ale zrobimy co w naszej mocy. podczas gdy na innych kontynentach występuje obecnie kilka różnych rodzajów węży, Australijskie węże należą niemal w całości do jednej grupy, zwanej elapidami., Są to grupy węży, które wstrzykują swoją ofiarę jadem z wydrążonych, stałych kłów. inne kontynenty mają kilka przodków, które mogły lub nie mogły być jadowite, ale Australijskie 140 gatunków węży lądowych i 30 morskich wyewoluowało z jednego jadowitego przodka. Ewolucja wyobraź sobie węża, który używa jadu do zabijania swojej ofiary. Gdyby wszystkie węże miały jad o tej samej mocy, byłyby w stanie zabić ofiarę tylko określonego typu lub wielkości. Ale zazwyczaj jest różnica w sile jadu każdy wąż ma., Ta różnorodność jest jak ludzie są różne wysokości, lub mają różnej wielkości stóp. więc wąż z jadem, który jest nieco silniejszy, będzie w stanie zabić ofiarę, której inne węże nie mogą. Będzie w stanie zjeść więcej pokarmu – wystarczająco dużo, aby przetrwać i rozmnażać się, przekazując silny jad swoim dzieciom. Węże te byłyby w stanie przetrwać lepiej niż te z mniej silnym jadem, więc posiadanie silnego jadu staje się coraz bardziej powszechne. To właśnie nazywamy procesem ewolucji. przybrzeżny wąż Tajpan., stefan seiden/ ponieważ liczy się każdy posiłek, zwłaszcza, że niektóre węże żyją w gorących, suchych środowiskach, gdzie nie ma zbyt wiele zdobyczy, jad musi być niezwykle skuteczny, aby zapewnić, że zdobycz nie ucieknie ani nie zaszkodzi wężom. A w miarę jak zdobycz ewoluuje w sposób przeciwdziałający działaniu jadu, węże ewoluują w sposób, aby ich jad był jeszcze silniejszy. jest prawdopodobne, że Australia ma najbardziej niebezpieczne zwierzęta, ponieważ ich jedyni przodkowie byli również niebezpieczni, choć nie tak silni. Jednak bardzo niewiele australijskich zwierząt faktycznie powoduje śmierć., Więc nawet jeśli Australia ma najbardziej śmiercionośne gatunki na świecie, jest mało prawdopodobne, że zostaniesz przez nich skrzywdzony, zwłaszcza, że gryzą ludzi tylko w samoobronie. wysyłając pytania do ciekawskich dzieci, upewnij się, że podajesz imię, wiek i miejscowość. Możesz: email [email protected] Instagram @Theconversationdotcom

jak żyją dzieci w australii